Urlop bez tłumów w czasie pandemii

urlop bez tłumów

Urlop bez tłumów? Ponad pół roku w czasach pandemii spowodowanej koronawirusem SARS-CoV-2 za nami. Tak się złożyło, że wakacje w pełni, piękna pogoda, słońce świeci, ciepło że aż miło. Człowiek chciałby gdzieś wyjechać, odpocząć od szarej codzienności, może pokazać sąsiadowi, że stać na wakacje – motywacje mogą być różne, nie oceniam. Ale jak tu wypoczywać, kiedy social distancing, a wszystkie miejsca turystyczne wydają się pękać w szwach, jakby żadnego zagrożenia nie było?

Decyzję o miejscu na urlop pozostawiam tobie, bo to przecież nie moje zdrowie i życie. Ja siedzę grzecznie w domu, pracuję z kanapy, nie wychodzę poza koniecznymi wizytami w sklepie, nie kontaktuję się z ludźmi offline. I podobnie podeszłam do urlopu. Chociaż to były tylko 4 dni, to wybrałam totalne odludzie daleko od wszystkiego. Miejsce, w którym planowałam na zmianę spać, leżeć w łóżku lub na leżance w ogrodzie (którego w Warszawie nie mam), czytać książki, zresetować się całkowicie.

I jeśli od urlopu oczekujesz właśnie tego – ciszy, spokoju, resetu i relaksu bez dręczącej myśli w głowie „no ale jak to, tak wyjechać i nic nie zwiedzić”, bardzo polecam wyjazd na całkowite zadupie, bezludzie niemal. Szukałam ofert przeglądając te wszystkie miejsca slow i… Jeśli nie planujesz urlopu z wyprzedzeniem co najmniej rocznym (ja planuję krótkoterminowo: dzisiaj decyzja – za tydzień wyjazd), to możesz zapomnieć o modnych, znanych z Instagrama, miejscach na nocleg.

Przekilkałam się więc przez booking i znalazłam miejsce zgodne z tym, czego szukałam. Około 30 km od Gołdapi (ale nie łapie zagranicznej sieci, ledwo łapie jakikolwiek zasięg) tuż obok jeziora (nie do pływania), wśród pól i lasów. Nazwa miejsca mówi o nim wszystko – Dom Ogrodnika jest uroczym domkiem tuż obok pałacu w Białej Oleckiej. Wnętrza przeznaczone dla gości są przepiękne, zaprojektowane z efektem wow, w których przebywanie sprawia przyjemność dla oka.

urlop bez tłumów

Poza pokojami do dyspozycji pozostaje cały wielki ogród (z altanką, miejscem na grilla i na ognisko), część wspólna z telewizorem (gdyby ktoś rzeczywiście na urlopie oglądał TV), gramofonem i kolekcją płyt, kanapami i dużym stołem, oraz w pełni wyposażona kuchnia. Najbliższe restauracje są oddalone o ok 15 minut jazdy samochodem, więc warto przed przyjazdem na miejsce zrobić zakupy w najbliższym mieście i później się nie ruszać bez potrzeby.

Dodatkową, zupełnie niespodziewaną atrakcją tego miejsca jest imponująca kolekcja starych samochodów i motocykli w świetnym stanie. Serio, znajdziesz tam takie smaczki, że szczęka opada i nie chce się zamknąć. Częścią folwarku jest też ogromny wielokondygnacyjny spichlerz, w którym odbywają się koncerty, urodziny i inne imprezy – można go wynająć na organizację swojego wydarzenia.

Na miejscu rezydują trzy słodkie psiaki. Z początku bałam się, że Lo będzie miała problemy w dogadaniu się z nimi, ale porozumienie nastąpiło w ciągu kilku minut od wyjścia z samochodu. Właściciel tego miejsca, bardzo sympatyczny i pomocny, mieszka w białej części domu (tej, która jest na zdjęciach – nie ogarnęłam sfotografowania części dla gości), więc o dodatkową historię miejsca można zapytać o źródła i otrzymać pełne informacje.

Uważam ten urlop bez tłumów za bardzo udany. Jedyne czego żałuję, to że mogłam tam być tylko cztery dni. Przy ustawianiu nawigacji na powrót do Warszawy trzeba uważać – nas automatycznie wyznaczona nawigacja wyrzuciła na jakieś boczne polne drogi wzdłuż trasy S8 (nie nas jedynych), przez co straciliśmy jakieś 20 minut na cofnięcie się do wjazdu na trasę. No i część trasy przebiega przez cudownie pachnące lasy Biebrzańskiego Parku Narodowego, więc jeśli masz trochę więcej czasu i ochotę na kontakt z naturą, tutaj możesz zrobić przystanek.

Wybrane dla Ciebie: