Jak łatwo dałam się oszukać – kradzież tożsamości

kradzież tożsamości

Ten wpis zaczynałam pisać już kilka razy. Tyle samo razy go kasowałam, bo nie byłam pewna, czy chcę o tym mówić. Nadal mam te same wątpliwości, ale być może dzięki przeczytaniu o moich błędach ktoś zaoszczędzi całą masę czasu, stresu i przesłuchań. Wszystko zaczęło się ponad rok temu.

Siedziałam w długach, które zaczęły się od karty kredytowej. O ile karta kredytowa jest OK, kiedy ma się pieniądze, to przestaje być OK, kiedy traci się pracę a karta kredytowa zostaje. Pracę znalazłam, ale rosnący w błyskawicznym tempie (mimo spłacania) dług został. Postanowiłam coś z tym zrobić i tak trafiłam na kurs Pokonaj swoje długi Michała z jakoszczędzaćpieniądze.pl. Jednym z pomysłów na dodatkowe pieniądze było znalezienie dodatkowej pracy.

Pomyślałam o czymś najłatwiejszym przy pracy na cały etat, czyli pracy przez internet. Zaczęłam przeglądać portale z ofertami pracy, znalazłam kilka ogłoszeń, wysłałam CV. Dostałam odpowiedź z jednego miejsca, że super, że przesyłają kwestionariusz do umowy, że niedługo będzie szkolenie i mogę zacząć pracę. Aha, muszę jeszcze tylko zrobić przelew na kwotę 1 zł, żeby mieli pewność, że podałam właściwy rachunek do wysyłania wynagrodzenia. Tutaj stop.

Mój błąd numer jeden

Teraz wiem, że to była najgłupsza rzecz, jaką mogłam zrobić. Ten przelew. Ale wtedy tak bardzo się cieszyłam, że znalazłam pracę i wreszcie skończą się moje problemy finansowe, że całkowicie odłączyła mi się zdolność logicznego myślenia i… Zrobiłam ten przelew. Tego samego dnia przyszła umowa (podpisana i zeskanowana), którą powinnam podpisać i im odesłać. Tu kolejny stop.

Jakiś czas zajmowałam się w pracy HR i administracją, więc dokładnie wczytałam się w umowę (całe 2/3 strony A4) i znalazłam tyle nieścisłości, błędów i powtórzeń, że napisałam maila z pytaniami o kilka punktów. Gdyby oszust – nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu – postarał się bardziej i zadbał o profesjonalny wygląd umowy, wiem, że podpisałabym ten papier i tym samym udostępniłabym mój podpis. Ale tego nie zrobiłam.

Kiedy po dwóch dniach i kilku wysłanych mailach nie dostałam żadnej odpowiedzi, zorientowałam się, że coś jest nie tak. Zaczęłam szukać informacji na ten temat w internecie i znalazłam kilka wywiadów z osobami, których dane zostały wykradzione dokładnie w ten sam sposób. Jedyne o czym pomyślałam, to zgłoszenie sprawy na policji. Jeszcze tego samego dnia poszłam na najbliższy posterunek i usłyszałam, że… Dopóki moje dane nie zostaną użyte, oni nawet nie przyjmą moich zeznań.

Mój błąd numer dwa

W tym całym stresie, że ledwo udało mi się spłacić całość długu z karty kredytowej, to zaraz obudzę się z kilkumilionowym kredytem zaciągniętym przez kogoś na moje dane, zupełnie zapomniałam, żeby zastrzec numer dowodu osobistego. Co lepsze, nie przeszło to przez myśl nawet funkcjonariuszce, która odmówiła przyjęcia moich zeznań i odesłała mnie do domu z kwitkiem, bo jeszcze nikt moimi danymi się nie posłużył. Posłużył się nimi miesiąc później.

 Odebrałam wiadomość na Facebooku oskarżającą mnie o oszustwo. Na początku pomyślałam, że ktoś robi sobie głupie żarty, ale im dłużej rozmawiałam z tą osobą, tym bardziej wyraźnie docierało do mnie, że kradzież mojej tożsamości stała się faktem i dopiero teraz moje zeznania będą przyjęte. Zebrałam wszystkie informacje o moich działaniach, począwszy od wysłania CV oraz informacje, które mogą pomóc w namierzeniu oszusta.

Dopiero podczas tych zeznań funkcjonariusz zadał mi pytanie, czy zablokowałam dowód osobisty. Zablokowałam go zaraz po zakończeniu zeznań. Wcześniej prześledziłam historię przelewów na konta założone na moje dane, począwszy od tego konta, którego założenie nieświadomie potwierdziłam przelewem 1 zł. Udało mi się dotrzeć do 4 banków. Zamknęłam w nich konta przedstawiając zaświadczenie z policji. W jednym uzyskałam również historię rachunku, która pokazywała kolejne ruchy oszusta, czym uzupełniłam moje zeznania. Wysłałam też informacje do kilkudziesięciu firm udzielających chwilówek, że ktoś może chcieć wziąć kredyt posługując się moimi danymi.

Po przerwie

Kilka miesięcy później dostałam wezwanie na przesłuchanie w sprawie kolejnego oszustwa, w którym pojawiły się moje dane osobowe (a dokładnie tylko imię i nazwisko). W trakcie tego przesłuchania zobaczyłam potwierdzenie wykonania przelewu – oczywiście podrobione – na którym rzeczywiście było moje imię i nazwisko. Ale nie zgadzał się ani adres, ani PESEL, ani tym bardziej numer konta. Identycznie przebiegały kolejne dwa przesłuchania (oddalone od siebie w czasie o kilka miesięcy), powodem których były dokładnie takie same oszustwa ludzi z całej Polski.

OSZUST DZIAŁA NA ALLEGRO

Dlatego jeśli macie zamiar kupić drogą rzecz (thermomix był wymieniany najczęściej) lub cokolwiek, co przekracza kwotę, którą moglibyście wyrzucić do kosza, to dokonujcie płatności przez wewnętrzny system Allegro, nigdy bezpośrednio na rachunek podany w treści oferty – nie dajcie się oszukać. I koniecznie zgłoście takiego sprzedającego.

Nie wiem, co policja robi z moimi zeznaniami. Ktoś kiedyś musiał wypłacić te pieniądze a najłatwiej do tego dojść śledząc całą historię rachunków, które były widoczne na dostarczonym przeze mnie wyciągu z zamkniętego konta, które ktoś otworzył posługując się moimi danymi osobowymi. Kilka przelewów szło za pośrednictwem firmy Blue Media i jeden na konto (założone – a jakże – na moje dane) w kantorze internetowym Cinkciarz.

Wczoraj dostałam kolejne wezwanie. Ty razem robi się poważniej, bo muszę jechać na koniec Polski na wezwanie wydane przez prokuratora. Tradycyjnie – oszustwa przez Allegro potwierdzone podrabianymi potwierdzeniami przelewu, na których widnieje moje imię i nazwisko. Zaczynam się bać o swoją przyszłość i przy okazji coraz bardziej wątpić w skuteczność pracy policji. Poza mówieniem prawdy, nie mogę zrobić nic innego.

Uczcie się na moich błędach i bądźcie mega ostrożni, bo od wczoraj stres zdominował moje życie.

Paula

Wybrane dla Ciebie: