Biopsja piersi – jak przebiega z punktu widzenia pacjenta

biopsja piersi gruboigłowa

Pierwsze co może przyjść do głowy po otrzymaniu skierowania na biopsję piersi, to „o nie, mam raka”. Otóż niekoniecznie. To znaczy wszystko oczywiście zależy od wyniku badania histopatologicznego materiału pobranego podczas biopsji, ale biopsja piersi w pierwszej kolejności jest badaniem diagnostycznym.

Raz na pół roku/rok przy okazji standardowej wizyty u ginekologa, poza cytologią, dostaję skierowanie na USG piersi. Na każdym badaniu wychodzą niewielkie torbiele (to jest normalne – w zależności od cyklu mogą pojawiać się i znikać samoistnie), jednak po ostatnim USG ginekolog stwierdził, że dla pewności lepiej będzie zrobić biopsję i zbadać pobrany materiał. Dostałam skierowanie no i oczywiście moją pierwszą reakcją było wyszukanie w google jak ta biopsja przebiega i czy jest czego się bać.

Dowiedziałam się, że są dwa rodzaje biopsji: cienkoigłowa i gruboigłowa (na tę dostałam skierowanie), które różnią się – jak podpowiada logika – grubością igły służącej do pobrania materiału do badania. W moim przypadku dodatkowym „utrudnieniem” był ogromny lęk przed igłami – jeśli też masz podobny problem, przeczytaj jak ja walczyłam z lękiem i pozbyłam się go w stopniu umożliwiającym wykonanie biopsji.

biopsja piersi – badanie

Na biopsję piersi należy zabrać skierowanie oraz wyniki poprzednich badań, najczęściej USG. Ja swojego zapomniałam (shame on me), więc lekarka wykonująca biopsję sprawdziła sama przed zabiegiem umiejscowienie „niepokojącej zmiany” – na szczęście pamiętałam po USG mniej więcej gdzie to było. Nie wiem czy inni lekarze będą równie wyrozumiali, więc pamiętaj o zabraniu wyniku USG. Do badania nie jest potrzebne żadne specjalne przygotowanie przed.

Biopsja piersi gruboigłowa jest wykonywana w znieczuleniu miejscowym, czyli części piersi, której badanie dotyczy. Mogę mówić wyłącznie z własnego doświadczenia, ale kiedy powiedziałam lekarce wykonującej biopsję o lęku i obawach, zostałam przeprowadzona przez cały proces krok po kroku z dokładnymi informacjami co się właśnie dzieje. Nie ukrywam, bardzo mi to pomogło, bo stresowałam się tym badaniem.

Po zrobieniu zastrzyku ze znieczuleniem (lekkie szczypanie w miejscu wkłucia igły), lekarka wykonująca badanie odczekała kilka minut, żeby zaczęło działać. Oczywiście znieczulenie zaczęło działać, ale nadal miałam w sobie lęk, że może nie do końca i będę czuła resztę badania, ale osoba wykonująca badanie pokazała mi różnicę między znieczulonym miejscem i tym bez znieczulenia, co pomogło mi się bardziej uspokoić.

Mimo, że do badania jest używana NAPRAWDĘ GRUBA I DŁUGA IGŁA – i nie piszę tego, żeby dodatkowo straszyć, tylko ja lubię mieć pełne informacje co się dzieje z moim ciałem – to nie czułam zupełnie żadnego bólu właśnie dzięki znieczuleniu. Lekarka mówiła, że mogę czuć nacisk albo poruszanie się piersi podczas wkłucia igły do biopsji, ale nie czułam nawet tego.

Skierowanie na biopsję gruboigłową nie musi oznaczać, że to jest na pewno rak. Ginekolog wystawiający skierowanie powiedział, że ten rodzaj biopsji zapewnia większą ilość materiału do badania histopatologicznego, dzięki czemu można postawić dokładniejszą diagnozę. Podczas badania pobierane są trzy wycinki z różnych obszarów zmiany – w moim przypadku zmiana miała ok 3×7 mm, więc prawdopodobnie cała została „wycięta” w trakcie biopsji. Tak mi się przynajmniej wydaje, ponieważ igła do pobrania materiału ma 3 mm średnicy.

Igła zamontowana jest na czymś w stylu „pistoletu”. Po wprowadzeniu igły uruchamiany jest mechanizm spustowy, który „zasysa” wałeczek tkankowy przeznaczony do późniejszego badania histopatologicznego. W chwili pobierania materiału słychać takie stuknięcie/zassanie – poszukaj na YouTube dowolnego filmiku pokazującego jak działa odsysacz do cyny, bo to jest według mnie najbardziej zbliżony dźwięk i działanie. Oczywiście zupełnie tego nie czułam.

Od momentu wejścia do gabinetu do wyjścia minęło mniej niż pół godziny. W tym czasie: lekarka przeprowadziła ze mną wywiad, przygotowała mnie do badania, odpowiedziała na wszystkie moje pytania, zlokalizowała zmianę, zrobiła znieczulenie, przeprowadziła badanie, zabezpieczyła pobrane wycinki, założyła opatrunek i przekazała informacje odnośnie rekonwalescencji.

biopsja piersi – co potem

Po badaniu (pobraniu materiału) zakładany jest opatrunek. Gaza musi być dosyć mocno dociśnięta do miejsca wkłucia i bandaż wokół klatki piersiowej również powinien być założony dosyć ciasno. To zapobiegnie (lub zmniejszy szanse) powstania krwiaków lub zrostów w tkance piersi. Ten opatrunek powinien zostać przynajmniej na 24 godziny – ja zostawiłam go na 48 godzin na wszelki wypadek. Kiedy go zdjęłam, na miejscu wkłucia igły był już uformowany strupek, ale nie miałam siniaka ani podrażnienia.

Przez następny tydzień nosiłam sportowy stanik, żeby podtrzymywać pierś do czasu pełnego zagojenia plus wiadomo, żadnych ćwiczeń, dźwigania ani innych intensywnych aktywności fizycznych. Poniższe zdjęcie miejsca wkłucia zrobiłam dwa dni po badaniu, tuż po zdjęciu opatrunku.

biopsja piersi

We wszystkich medycznych opisach tego jak przebiega biopsja piersi jest informacja, że jest to zabieg nieinwazyjny. No i ok, może to nie jest operacja ani nic bardzo skomplikowanego, ale jednak organizm odczuwa tę ingerencję. Jeśli masz skierowanie na biopsję piersi gruboigłową, umów się na badanie w piątek, żeby weekend przeleżeć albo weź zwolnienie lekarskie przynajmniej na dwa kolejne dni.

Przez dwa pierwsze dni po badaniu czułam lekki ból w piersi (nie jakiś mocny – jakbym się w nią uderzyła) plus co kilka minut moją lewą stronę klatki piersiowej i lewą rękę przeszywał taki „dreszcz” – nie wiem jak to dokładnie opisać, ale ciało dawało mi znać, że coś tam się dzieje. Ja robiłam to badanie w sobotę i w poniedziałek byłam w pracy (praca z domu), ale pracowałam wolniej i generalnie nie przemęczałam się tego dnia. Plus w moim przypadku to była lewa pierś – gdyby była prawa, na bank wzięłabym zwolnienie na dwa dni, bo inaczej nie byłabym w stanie nawet napisać maila.

dodatkowe informacje

Badanie robiłam w Lux Med w Warszawie – biopsja piersi gruboigłowa razem z badaniem histopatologicznym kosztowała 574,20 zł po zastosowaniu zniżki 10% (mam kartę). Nie znam zasad robienia tego badania na NFZ, nie szukałam nawet takich informacji. W innych prywatnych przychodniach i w zależności od miasta mogą być też różnice w cenie; ja chciałam zrobić badanie u konkretnej lekarki w konkretnej placówce.

Po wynik biopsji zgłosiłam się po 3 tygodniach; był do odbioru osobiście w tej samej placówce, w której robiłam badanie. Z wynikiem zapisałam się na teleporadę do onkolożki, która zinterpretowała moje wyniki – tutaj moja przygoda z biopsją się kończy, bo wynik był negatywny.

W miejscu wkłucia jest widoczna niewielka blizna (ok 2 mm), ale nie używam żadnych kremów na blizny itp., bo jej obecność zwyczajnie jest mi obojętna.

Jeśli po przeczytaniu tego wpisu masz jeszcze jakieś pytania, możesz je zadać poniżej w komentarzu.

Wybrane dla Ciebie: