Jeśli myślisz, że Lublin na weekend jest dobrym wyborem, zastanów się nad tym jeszcze raz. I mówię ci to dlatego, że zrobiłam ten błąd i pojechałam tam. Na weekend. Dwa dni z życia. Powtarzam: nie jedź do Lublina na weekend.
Przed zaplanowaniem mojego wyjazdu oczywiście że zrobiłam research co chcę zobaczyć w samym mieście no i zaznaczyłam sobie mentalnie ileś punktów po drodze do Lublina i w trasie powrotnej do Warszawy. Czy też tak masz, że jak już gdzieś jedziesz, to w obie strony wybierasz inną drogę, żeby zobaczyć jak najwięcej zróżnicowanego krajobrazu? Mam nadzieję, że to nie tylko ja.
No i ostatecznie przez weekend zobaczyłam zaledwie połowę tego, co sobie zaplanowałam. Uwielbiam chodzić, oglądać, przystawać i chłonąć – ogólnie rzecz biorąc kocham poznawać nowe miejsca i pod koniec drugiego dnia byłam ledwo żywa ze zmęczenia przez tempo, które sobie narzuciłam. Żeby mieć przyjemność z oglądania tego pięknego miasta i jego okolic, trzy dni to jest minimum a jeśli możesz wyjechać na cztery, to już w ogóle cudownie.
Tutaj możesz kliknąć i zobaczyć jak wyglądała moja trasa zwiedzania. Jeśli nie chce ci się planować swojej, to masz już gotowca.
co widziałam
Muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie
No ok, to nie jest Lublin, ale nadal na trasie jeśli jedziesz od strony Warszawy. I trochę zboczysz z trasy. Bardzo.
Nie wiem jak wygląda to miejsce o innej godzinie, podczas innej pory roku i innego dnia, ale 31 sierpnia 2019 o godz. 11:00 było po prostu doskonale. Chociaż moja awersja do rymowanek została jeszcze podlana (w budynku muzeum lecą z głośników zapętlone fraszki – ghrrr), to cieszę się z odwiedzenia tego miejsca ze względu na pozostałe, nawet najdrobniejsze elementy. Ogólnie, to nie ma lipy.
Muzeum Czartoryskich w Puławach
Nawet jeśli na myśl o zwiedzaniu muzeum nadal masz zimne dreszcze spowodowane wspomnieniami z wycieczek szkolnych (oni chyba specjalnie się starają, żeby było ultra nudno), to dla samej klatki schodowej koniecznie musisz tam pojechać. Serio, te schody są piękne.
To jest jakby oczywiste, że zwiedzanie nieodwiedzonego wcześniej miasta zaczyna się od starego miasta, rynku, starówki – jak zwał, tak zwał – to jest zawsze pierwszy punkt wycieczki. A stare miasto w Lublinie jest cudowne. Upewnij się, że przejdziesz się dokładnie po całym. Przez wszystkie uliczki, zakątki, między kamienicami i pod bramami. Patrz w górę, w dół i rozglądaj się na boki. Nawet nie wiesz, w którym miejscu może cię zachwycić jakiś detal. Ja zachwycałam się często i jestem prawie pewna, że i tak nie zauważyłam wszystkiego.
Nie robię osobnego opisu Zamku Lubelskiego, bo (zabijcie mnie, lublinianie) jest tak blisko Starego Miasta, że dla mnie to jest jedno.
Ha! Serio wydawało ci się, że odpuszczę zwiedzanie skansenu? Jeśli gdzieś jest skansen, to ja tam będę. Teren jest ogromny i zróżnicowany (podzielony na regiony), więc jest co oglądać. Duże wrażenie zrobiło na mnie tak szczegółowe odwzorowanie wnętrz. Generalnie na myśl o skansenie przychodzą mi do głowy jakieś tam piece kaflowe z garnkami, dziwnie krótkie łóżka ze stosem poduch, ławy przykryte obrusem – no taki skansenowy standard. A tutaj miałam takie wrażenie, że tam ktoś mieszka i wyszedł dosłownie kilka sekund wcześniej.
No i w skansenie kupiłam też zapas przepysznych cebularzy.
To nie będzie zbyt popularne co teraz powiem, ale kurczę… Trochę żałuję, że wybrałam zwiedzanie tego miejsca, bo już kiedyś tam byłam. Zwłaszcza, że nie idzie się tam w celach rozrywkowych, tylko bardziej przekonać się, co człowiek człowiekowi jest w stanie zrobić w imię jakiejś idei. No i za bardzo też niewiele się zmieniło, poza wystawą historyczną, której kiedyś nie było. Nie mam też zamiaru wygłaszać tu wielkich przemówień, że „każdy powinien chociaż raz to zobaczyć”. Każdy powinien sam zdecydować, czy chce tam spędzić nawet te kilka godzin zwiedzania z możliwością wyjścia w każdym momencie.
czego nie widziałam
Pomyślałam, że przy okazji napiszę również o miejscach, które bardzo chciałam odwiedzić, ale nie miałam na to czasu w i tak mocno napiętym programie zwiedzania. Jeśli będę zmierzać ponownie w kierunku Lublina, będę mieć te punkty w pamięci:
No i co ja ci na to poradzę, że kocham parki wszelakie i będę je polecać? A im większy, im dłużej można włóczyć się po nim bez celu noga za nogą, tym lepiej. I tu wchodzi ogród botaniczny cały na kolorowo. Tylko sobie wyobraź ile pięknych zdjęć można tam zrobić! To będzie mój punkt obowiązkowy do odwiedzenia następnym razem.
Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam, że w Lublinie jest coś tak cudownego. Ten wyróżniający się budynek wyłonił mi się nagle, kiedy poszłam na wieczorny spacer po ogrodzie saskim. Było już za późno na wchodzenie do środka, ale przejrzałam informacje dostępne na stronie i – jeśli choć trochę interesuje cię sztuka – zdecydowanie warto zaplanować trochę czasu na to miejsce.
Plus na dachu został stworzony ogród i pasieka, więc to dodatkowe miejsce do pospacerowania.
Tak, to nie Lublin, ale droga powrotna tej samej podróży. Tak, na mapce zaznaczyłam, że tam byłam, bo to prawda. No… Może połowicznie prawda, bo tylko przespacerowałam się po parku. Serio, po tym weekendzie byłam tak wykończona, że prawie się rozpłakałam ze zmęczenia patrząc na ogród różany. Dlatego wrócę tam jeszcze raz z mniej napiętym harmonogramem zwiedzania.
Nic tak skutecznie nie rozpala iskierek ekscytacji w oczach namiętnego zwiedzacza niż przeniesienie się w czasie (oj no wiem, że to tylko w wyobraźni) i możliwość podglądania dawnego życia miasta. Trasa zwiedzania ciągnie się pod rynkiem i obejmuje również zabytkowe piwnice. Tylko pamiętaj o cieplejszym ubraniu, bo temperatura na trasie jest poniżej 12°C.
nie jedź do Lublina na weekend
Jak widzisz widziałam i nie widziałam prawie taką samą ilość „atrakcji turystycznych”. A muszę ci powiedzieć, że tempo zwiedzania narzuciłam sobie dosyć ekstremalne – wstawanie o 8 rano (w weekend!!!) i ciągiem przez całe dwa dni poruszanie się między jednym miejscem a kolejnym. Więc jeśli już, to nie jedź do Lublina na weekend. Pojedź na dłużej.