Wypad, jeśli myślisz inaczej!

Na Facebooku byłam w kilkunastu grupach określonych społeczności: wegetarian, osób z dziwnymi lękami, samopomocowych, sprzedażowych, zwierzolubnych… Po pierwszej godzinie wyłączałam powiadomienia, a po kilku dniach z tych kilkunastu grup uciekałam. Powód? Nawet kilka.

Najważniejszy jest taki, że ludzie należący do grupy zapominają, że grupa ma pomagać i wspierać się wzajemnie. To kilkaset (lub kilkadziesiąt tysięcy) osób, które dołączyły w konkretnym celu – żeby nie czuć się samotnie w swojej małej szufladce. Jasne, bywają wyjątki, ale ludzie to zwierzęta stadne i zawsze szukają możliwości do zebrania się w grupy, w których będzie im dobrze a pozostałe osoby doskonale zrozumieją ich punkt widzenia.

Zbierają się więc w te grupki. Najpierw kilka osób, potem kilkadziesiąt i stale dochodzą nowe. Zawiązują się przyjaźnie, które często ze świata wirtualnego przenoszą się do prawdziwego życia. Ludzie spotykają się, poznają coraz lepiej i wszystko jest pięknie. Jest pięknie do czasu, kiedy ta pierwsza „rządząca” grupa nie poczuje się jak władcy świata. Wtedy w męczarniach umiera ideologia grupy a powstaje dyktatorska tragikomedia.

„Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!”

~ „Dzień świra”

Nie wierzycie? Dołączcie do jakiejkolwiek grupy, która wyznaje konkretny styl życia lub jest w jednym temacie. Nie, nie musicie nic pisać – wystarczy poczekać, aż ktoś zapyta grupę o pomoc. I zacznie się zabawa. Koniecznie przygotujcie wcześniej popcorn. W ciągu kilku minut osoba z problemem dowie się, że jest głupia, naiwna a tak poza tym, to sama jest sobie winna i najlepiej niech radzi sobie sama, bo i tak nic już jej nie pomoże.

Jakże pokrzepiające.

A wolność słowa i możliwość wyrażania swoich poglądów? Obrażanie, wulgaryzmy i notoryczne łamanie zasad (o których poniżej) jest poza dyskusją, bo to zawsze będzie naganne. Ale co, jeśli na dany temat masz inne zdanie niż większość? Bo przecież masz do tego prawo. Czy może nie? Przekonaj się i zadaj pytanie w wybranej przez siebie grupie. Albo wiesz co? Daruj sobie, bo jeszcze zrobi Ci się przykro. Powiem Ci, co się wtedy stanie.

Zostaniesz zaatakowany przez osoby z „najsilniejszą” pozycją w stadzie, które najlepiej wiedzą, co pomyślałeś przed napisaniem pytania, dlaczego zadałeś akurat to pytanie, jaka jest Twoja sytuacja życiowa i czym wymiotowałeś po ostatniej imprezie. Nie ważne jak prozaiczne pytanie zadasz. Jeśli będzie odchodziło od przekonań tych „naj”, to zawsze w stadzie będziesz tym złym, którego trzeba przekonać albo się go pozbyć.

Kolejna kwestia, to brak zasad ustalanych na samym wejściu. Z ludźmi nie można się bawić w delikatne zwracanie uwagi, bo przeważająca część nawet nie zauważy takich subtelności. Czarne jest białe a białe jest czarne. Czy jakoś tak. Sama założyłam grupę, w której teraz jest już grubo ponad 20 tysięcy osób. Zasady są bardzo proste i czytelnie napisane. Każdy kto je łamie, zostaje natychmiast trwale zablokowany. Bo zasady są najważniejsze.

Ale czasem są umiejętnie łamane. Największym problemem organizacji ludzkich jest fanatyzm. To pojawia się w większości przypadków i trzeba go wytępić już na starcie. Nawet, jeśli w oku zakręci się łezka, bo to Twój ulubiony czytelnik/komentator. Fanatyzm był, jest i będzie zły – bez znaczenia, jakiego tematu dotyczy. I tak, fanatyzm w kierunku czynienia dobra nadal pozostaje fanatyzmem (przeczytaj poprzednie zdanie).

Może to czyni mnie strasznie naiwną, ale bardzo bym chciała, żeby każdy miał pełne prawo wypowiedzieć swoje zdanie bez obaw, że zostanie zakrzyczany przez stado wiedzących lepiej. Żeby ludzie dobrze czuli się w małych społecznościach, do których dołączają w poszukiwaniu ludzi podobnych do siebie. Żeby każdy potrafił utrzymać dystans i nie brał każdego słowa jako atak w kierunku swoich przekonań. Bo przecież w życiu z ludźmi nie o walkę chodzi.

Czy może zbyt wiele wymagam?

zdjęcie: 1,

Wybrane dla Ciebie: