Jak smakuje Warszawa?

Do tej pory nie miałam okazji być na targach kulinarnych. Dzisiaj to sobie odbiłam. Podwójnie. Odwiedziłam Warszawski Smak w Nowej Jerozolimie i Wege Bazar w Znajomi Znajomych.

Na tym pierwszym były straszne tłoki i do niektórych, bardziej obleganych stoisk, musiałam się przeciskać. Stoisko z serami, co do których miałam największe nadzieje, było malutkie i niestety nic tam nie kupiłam. Wybrałam się za to po oliwki i kupiłam trzy rodzaje: fioletowe, różowe i czarne. Nie wiem czemu zawsze jestem zaskoczona, że świeże oliwki smakują o niebo lepiej niż te z supermarketu. Dwa stoiska z baklawą odpuściłam, bo to jest dla mnie za słodkie. Czy baklawa definiuje smak Warszawy? Chyba nie. Wzięłam za to równie warszawskie makaroniki.

Główną atrakcją wydawało się stoisko ze świeżymi ostrygami, które było oblegane cały czas przez co najmniej pięć osób. Kiedy wychodziłam, wystawca zapowiadał przerwę. Nie dziwię się – cztery godziny otwierania muszli może zmęczyć. Szkoda, że stoisko było tylko degustacyjne, bo chętnie wzięłabym kilka do domu (po fakcie dowiedziałam się, że jednak można było kupić). Znalazło się również jedno stoisko z pieczonymi ciasteczkami dla piesełów. Poczułam się zainspirowana i sama upiekę dla Loli zdrowe smaczki, być może nawet z dodatkiem mięsa.

Było kilka stoisk z winami, piwami i innymi trunkami, przy których degustowała zdecydowana większość męska. Poza tym wszelkiego rodzaju dżemy, konfitury, miody, masła, pasty, oliwy… Strasznie żałuję, że nie mogłam tego wszystkiego spróbować, ale nie ufam dzisiaj mojemu żołądkowi. Przy stoisku z mięsem była duża kolejka i gadatliwa Pani sprzedająca, która jednak zamilkła na wieść, że nie jem mięsa. Czy to znaczy, że nie mogę go kupować? Wzięłam kawałek wędzonego baleronu. Wszystko oczywiście naturalne i z własnego chowu.

Prawie skusiłam się na „zdrową nutellę” od dwóch Pań, które wykonują ją własnoręcznie. Spróbowałam wszystkich smaków i jeśli miałabym wybierać, to zdecydowanie wygrywa smak słonego kajmaku – genialne połączenie. Poza tym stoiska z daniami ciepłymi – tradycyjne pierogi, zupy i niezidentyfikowane potrawy jednogarnkowe. Wszystko pachniało niesamowicie kusząco i roznosiło się po całych targach. Prawie kupiłam białe trufle, ale nie wiem do czego miałabym ich użyć.

IMG_20150222_133349IMG_20150222_131311 IMG_20150222_133242 IMG_20150222_132756 IMG_20150222_131409IMG_20150222_133121 IMG_20150222_133843Następnie swoje kroki skierowałam na targi wegańskie. Kilka stoisk było tych samych co w poprzednim miejscu. W środku było nieco więcej przestrzeni, ale też tłoczno. Zwierzęta mile widziane.

Tutaj nie bałam się próbować przypadkowych rzeczy – gwarancja braku mięsa. Pech chciał, że złapał mnie głód przy stoisku z deserem z tapioki i mleka kokosowego. Pech, bo w smaku było dobre, ale mój żołądek zdecydowanie nie polubił się z tapioką. Za to hummus jest zawsze dobry, więc przywędrował ze mną do domu. Moją uwagę przyciągnęło stoisko z płatkami śniadaniowymi, które podobno są słodzone sokiem owocowym. Gdybym tylko jadła takie rzeczy…

Wystawców było chyba więcej niż na Warszawskim Smaku, albo porównywalnie – może to kwestia ustawienia. Z pewnością było cieplej, bo już po kilku minutach musiałam rozpiąć płaszcz. Spodobało mi się stoisko z przyprawami w małych, metalowych puszkach. Te zapachy… Wzięłam mirt cytrynowy, bo pachnie nieziemsko i z pewnością będzie pasował do herbaty. A sól wędzona… Cóż. Ja już wiem, gdzie będę kupować przyprawy.

IMG_20150222_135028 IMG_20150222_135751 IMG_20150222_135810 IMG_20150222_140201 IMG_20150222_140508IMG_20150222_140208

Jaki smak przyciąga Warszawę? Słodki, słony, gorzki, pikantny, łagodny, cierpki – to nie ma znaczenia. Liczy się brak konserwantów, naturalność, świeżość… Czyli to, czego nie uraczymy robiąc codzienne zakupy w supermarketach.

Za tydzień Warszawski Smak Słodki. Będę.

Wybrane dla Ciebie: