Rzucam dietę*!
Tłusty Czwartek już za tydzień, czyli kolejna okazja do bezkarnego zawieszania wszelkich diet odchudzających. Kocham pączki i postanowiłam przygotować dla Was test pączków z kilkunastu warszawskich cukierni. Nie wybierałam konkretnych miejsc. Kupowałam w tych, które albo miały przesadnie wygórowane ceny, albo najzwyczajniej w świecie przechodziłam obok.
Pączek. Każdy ma swój ulubiony smak i prawdopodobnie ulubioną cukiernię. Testowane pączki oceniam tylko i wyłącznie z mojego punktu widzenia, wspierając się opiniami bezstronnych testerów. Dla mnie pączek jest pączkiem i do czasu tego testu uwielbiałam pączki z bitą śmietaną z Auchan. Czy teraz, po zjedzeniu ok 4200 kcal, zmieniłam zdanie? Przeczytajcie mój Wielki Test Pączków a znajdziecie odpowiedź.
1. Słodki… Słony (ul. Mokotowska 45), pączek z konfiturą malinową, 9 zł
Za taką cenę spodziewałam się orgazmicznych spazmów moich kubków smakowych i kulminacyjnego momentu „Ody do radości” w tle podczas odgryzania każdego kęsa. Niestety.
Pączek jest za:
– mały
– bardzo puszysty
Ciasto jest raczej bezsmakowe. Gryząc całego pączka (ciasto, lukier, konfitura) nie poczujemy tego. Jedząc samo ciasto już tak. Jego zbyt duża puszystość sprawia, że nie czułam przyjemności z jedzenia. Konfitura w środku jest upchnięta w jednym miejscu, na brzegu. Może tylko w moim egzemplarzu? Widać dziurkę po wstrzykiwaniu nadzienia, sprytnie zamaskowaną lukrem. Konfitura jest bardzo lekka i ma orzeźwiający, lekko kwaskowy smak. Zdecydowanie nie jest zbyt słodka. Czego nie można powiedzieć o lukrze. Lubię lukier, ale czując ten koszmarnie przesłodzony smak, miałam ochotę go unikać. Trzeba jednak przyznać, że lukier ma idealną konsystencję. Nie jest zbyt lejący ani zbyt suchy. Malina ozdabiająca pączka jest kwaśna i… Ma lekki posmak malin. Czego się spodziewać po owocu, na który jest sezon pod koniec lata. Mam gdzieś to, że to tradycyjna, tajemna i niepowtarzalna receptura (jak u Bliklego) ciasta a także naturalne nadzienie i bla bla bla. Zwyczajnie mi nie smakuje.
2. Lukullus (ul. Mokotowska 52a), 3,50 zł
Dobry pączek powinien być ciężki. Naturalna produkcja wyklucza dodawanie spulchniaczy, więc kupując pączki w tej cukierni nie powinniśmy spodziewać się wyrośniętej buły. Sami o sobie piszą:
"Całość Naszej produkcji opiera tylko na naturalnych składnikach. Nie używamy aromatów, gotowych półproduktów, polepszaczy smaku. Nie są potrzebne przy bogatych recepturach naszych ciast. Podstawą smaku naszych produktów jest polskie masło z mleczarni w Grajewie. Masło jest pięciokrotnie droższe od margaryny, ale tylko ono nadaje ciastom niepowtarzalny smak. Przede wszystkim nie używamy margaryny ani żadnych innych tłuszczów roślinnych. Nie używamy gotowych przetworów. Wszystkie konfitury smażymy na miejscu z wyselekcjonowanych owoców. Nie chcemy, żeby w naszych wyrobach było 80% dyni zaprawionej aromatem i barwnikiem, tak jak w wielu gotowych półproduktach owocowych. Nie używamy trójek, czyli jaj z chowu klatkowego. System produkcji jaj oznaczonych numerem 3 jest nieetyczny, niewiele z etyką ma wspólnego hodowanie kur w klatkach o powierzchni kartki a4. Używamy tylko jaj z chowu ściółkowego."
To znaczy, że smakowy sukces pączka zależy głównie od szczęścia kury? Widocznie tak. Pączek jest raczej płaski, jakby zapadnięty. Ciasto ma zwartą konsystencję i, według opinii testerów, „domowy” smak. Smak rzeczywiście jest bardzo naturalny – takie pączki robią nasze babcie. Nadzienia, w porównaniu do pozostałych pączków, jest bardzo dużo. Na pierwszy rzut oka widać, że kolor jest naturalny. Ma lekko kwaśny posmak, ale bardzo dobrze komponuje się z nieprzesłodzonym lukrem, którego idealnej konsystencji warstwa pokrywa dokładnie górę pączka. Jadłabym.
3. Budka przy Metro Wilanowska, 1,80 zł
Duża, lekka, nadmuchana bułka. Od pierwszego kęsa czuć dziwny posmak. Coś się zepsuło? Stare jajka? Ciasto jest mocno drożdżowe, puszyste i… Nijakie. Ma zbyt biały kolor. Smak jest zdecydowanie chemiczny, ale ciężko powiedzieć coś więcej. Nadzienie jest zdecydowanie zbyt słodkie i trochę odstrasza jego jaskrawy, plastikowy kolor. Cienka warstwa lukru o normalnym, nie za słodkim smaku. Nie został zjedzony do końca. Ot, najtańszy z degustowanych, pączek.
4. Batida (ul. Marszałkowska 53), pączek pieczony, 3,90 zł
Lukier. LuKiEr. lukier. lUKIER. Bardzo gruba warstwa bardzo słodkiego lukru, prawdopodobnie z dodanym aromatem, ponieważ smakował inaczej niż inne. Konsystencja nawet ok, ale… Za dużo. Nadzienia, upchniętego z brzegu, z kolei za mało. Ciasto suche, sprawiało wrażenie wczorajszego, chociaż jeszcze przed południem pączki są wyprzedane. Może dlatego, że na tacy stoi zaledwie kilkanaście? Pączek nie wyróżniał się smakiem. Nie kupię go więcej, bo nie lubię tak słodkiego smaku (jaki miał lukier).
5. Cukiernia (ul. Hoża 3), 2,60 zł
Napompowany pączek, pokryty małą ilością suchego, kruszącego się lukru, który nie dotrwał podróży (5 minut) do miejsca degustacji. Ciasto suche i zwyczajne. Można by rzec domowe, ale pączki robione w domu smakują lepiej. Za to różane nadzienie jest bardzo smaczne. Szkoda, że w skromnej ilości. Cukiernia z trzydziestoletnią tradycją. To drugi pączek, który nie został zjedzony do końca.
6. Sweet home (ul. Wspólna 37/39), 2,60 zł
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to żółtawy kolor ciasta. Pierwsze, co czujemy w ustach, to dobre ciasto o posmaku… Waniliowego aromatu. Zdecydowanie ten smak ciasta wyróżnia go spośród pozostałych pączków. Mi smakował. Pączek jest dosyć ciężki i zbity. Lubię takie pączki. Nadzienia jest bardzo dużo i nie jest przesłodzone. Lukier trzymający się ciasta i nie przyklejający się do palców. To chyba jedyny pączek z testowanych przeze mnie, którego elementy dopełniają się całkowicie.
7. Ślimak (pan kanapka), 2,50 zł
Duży pączek o „właściwym” smaku. Trochę za mało lukru, który i tak się pokruszył. Sporo nadzienia o, jak zwykle, za mało różanym smaku. Ciężko powiedzieć coś więcej, bo pączek nie był ani dobry ani zły. Taki… Zwykły.
8. Pą-Check (podziemia centralnego, okolice McDonald’s), 3 zł
Duży, wyrośnięty, ciężki i puszysty pączek. Po ściśnięciu wraca szybko do pierwotnego kształtu. Super! Posypany cukrem pudrem, co jest miłą alternatywą dla wszechobecnego lukru. Ciasto jest smaczne o naturalnym wyglądzie. Bardo dużo pysznego nadzienia, które pasuje do reszty smakiem. Takie pączki mogłabym jeść codziennie.
9. Pawłowicz (ul. Chmielna 13), 3 zł
Jakie są pączki w tej cukierni? Wystarczy przejść obok i spojrzeć na ustawiającą się kolejkę. Do wyboru mamy dużo smaków – ja testuję chyba orzechowy. Nie jestem w stanie określić składu nadzienia. Smakuje… Trochę jak masło orzechowe, trochę jak toffi z prażynkami, trochę jak krem czekoladowy z dodatkiem rozdrobnionych orzechów włoskich. Pączek jest bardzo ciężki i zwarty – uwielbiam to w tych pączkach. Niestety jest też bardzo tłusty, bo smażony tradycyjnie, i po drugim zaczyna mnie już mdlić. Najlepiej smakują na ciepło, zaraz po usmażeniu. Zimne, zaczynają robić się kluchowate. Mimo wszystko nadal są dobre, dzięki dużej ilości nadzienia i ciekawym kombinacjom udekorowania.
10. Cukiernia (ul. Jana Pawła II 11), 2,50 zł
Nadzienie tego pączka ma najbardziej różany smak. Niestety jest go za mało w porównaniu do wielkości pączka. Lukier jest tylko lekko słodki, dzięki czemu po zjedzeniu pączka nie miałam ochoty wypić butelki wody. Ciasto, mimo że zbite, jest zbyt suche. Nie było fajerwerków. Zwykły pączek.
11. Gieryszewski (ul. Piękna 7/9), 2,50 zł
Wnętrze cukierni wyglądem i zapachem przenosi nas do czasów PRL. Ale nie to tym tutaj. Pączek ładnie zawinięty w papier. Dosyć spory, ale lekki. Na wierzchu posypany… Skórą pomarańczową – grubo pokrojoną i strasznie twardą. Lukier ma dosyć dobry smak, ale strasznie się kruszy. Nadzienie ciemne, wyglądające na naturalne, ale nie jestem w stanie wyczuć w nim nawet odrobiny róży. Tradycyjnie mało nadzienia.
12. Blikle (ul. Nowy Świat 33), 3,20 zł
Powinni zmienić nazwę na mikro pączki. Są nawet mniejsze od tych ze Słodki… Słony. Niby nadzienie różane, ale jest jasne i wyczuwam w nim lekko chemiczny smak. Przy takim małym pączku wydaje się, że nadzienia jest zatrważająca ilość. Ciasto jest bezsmakowe, ale grzecznie wraca do pierwotnego kształtu po ściśnięciu. Lukier we wzorowej konsystencji, sam za słodki, dobrze komponuje się z pozostałymi elementami pączka. Kupię go jeszcze? Nie wydaje mi się.
13. Sowa (ul. Chmielna 11), 2,90 zł
Ciężki i mokry pączek – u mnie to plus. Ciasto jednak jest tak zbite, że po naciśnięciu już tak pozostaje. W smaku całkiem dobre. Cały pączek jest średniej wielkości w porównaniu do pozostałych. Smak lukru i skórki pomarańczowej jest bardzo dobrze zrównoważony. Podobno ktoś coś pomylił i w tym roku będzie tylko nadzienie śliwkowe. Może to dobrze, bo łatwiej zrobić naturalną konfiturę śliwkową. Niewielka ilość nadzienia lekko mnie zawiodła, bo od pączka zapakowanego w torebkę ze wzorem udającym Louis Vuitton oczekiwałam znacznie większego wypełnienia. Bardzo sympatyczna i rozgadana Pani sprzedawczyni poinformowała mnie, że nadzienie jest zawijane w pączek, a nie wstrzykiwane po upieczeniu. Tym bardziej można by włożyć go nieco więcej. Plus: po 17:00 mają 30% rabatu na bułki, więc za pączka zapłaciłam 2,03 zł. ;)
Jaki jest mój ideał pączka?
Musi być ciężki, wilgotny. Nawet nie musi być duży. Muszę czuć, że jem cokolwiek. Nie może być zbyt słodki i tłusty. Który kupię na tłusty czwartek? Zdecyduję, kiedy minie mi zasłodzenie organizmu spowodowane tym testowaniem.
Nadzienie różane? . Najlepszy dżem różany (prawdziwy!) robi moja babcia, z róży rosnącej w jej ogrodzie.
Jedzcie i tyjcie przez to wszyscy.
*na czas testowania pączków