Czy warto zjeść w La Brasserie Moderne – Restaurant Week

czy warto zjeść w la brasserie moderne

Czy warto zjeść w La Brasserie Moderne? Umówmy się, że mam (i pewnie wy też) ważniejsze wydatki w życiu, niż jedzenie w drogich restauracjach. Wiadomo, że czasem można gdzieś wyskoczyć i lekką ręką zapłacić rachunek na trzy stówki, ale to są raczej sporadyczne wyjścia. Chyba, że jecie w takich miejscach codziennie, to dajcie znać, gdzie warto pójść. Dlatego w mojej ocenie idea Restaurant Week jest o tyle dobra, że właściwie każdy może sobie pozwolić na pójście do naprawdę dobrej (i czasem drogiej) restauracji, żeby nieco rozbudować swoje gastronomiczne doświadczenia.

Niestety czasem zdarza się przykre rozczarowanie, dlatego chciałabym wam pokazać, że niekonieczne droga restauracja jest miejscem, do której powinniście pójść. La Brasserie Moderne jest restauracją w hotelu Victoria, o której wielu rozpisuje się w samych superlatywach. Dlatego uznałam, że i ja tam pójdę, żeby spróbować tych cudownych potraw. Oczywiście nie zaprzeczam, że kucharze są utalentowani i potrafią bardzo dobrze gotować, bo w takich restauracjach nie dostaje się pracy na ładne oczy. A jednak bardzo się zawiodłam na festiwalowym menu.

Jak widzicie na powyższych zrzutach z festiwalowej strony, obie wersje menu są niemal identyczne. Różni się tak naprawdę czterema składnikami i właściwie już to powinno mnie zniechęcić do wyboru tej restauracji. No ale wow taka światowa wow taka droga wow wow będzie szpan. Nie, nie było – mam nauczkę na przyszłość. Poniżej dołączam zdjęcia oraz informacje o tym, jak smakowały zaproponowane dania. Tylko zaznaczę, że zdjęcia są po korekcie balansu bieli (w restauracji było nastrojowe oświetlenie), ale odpowiadają rzeczywistości.

przystawka

Nie wiem, czy to była kwestia omyłki, brakujących produktów, czy czegokolwiek innego, ale oboje dostaliśmy przystawkę z wersji „mięsnej”. Przy czym Pani krzątająca się po całej sali przez całą naszą wizytę (i sprawiająca niestety bardzo nieprzyjazne pierwsze wrażenie) kilkukrotnie upewniała się, że NIE przeszkadza mi ryba. Nawet kiedy na początku chciałam dostać jednak danie z menu, które wybrałam, zostałam do wersji z rybą „przekonana” poprzez zwyczajny brak innego wyboru.

Troć była przepyszna – delikatna, idealnie zamarynowana i rozpadająca się w ustach. Zielona część dania, choć wizualnie była całkiem w porządku, to – patrząc z perspektywy czasu – mogła zostać potraktowana wyłącznie jako element dekoracyjny.

danie główne

W „moim” menu znalazła się frittata z cukinią w towarzystwie grzybów i zielonych szparagów. Niby wszystko to, co uwielbiam, ale… jednak oczekiwałam znacznie więcej. Frittata była chyba zbyt mocno przysmażona, bo w efekcie wyszła sucha. Osobiście doprawiłabym ją mocniej, bo praktycznie żaden smak nie dominował i całość wyszła płaska. Akurat taka, żeby w trakcie jedzenia pomyśleć „no, ok”.

Na talerzu J. znalazło się to samo, jednak frittatę zastąpił kurczak. Mięso samo w sobie bardzo dobre (według relacji J.), ale idąc do tej restauracji poprzeczkę zawiesił nieco wyżej.

deser

Na deser otrzymaliśmy ciastko o bliżej nieokreślonym smaku. Serio, chciałam to opisać jakoś obrazowo, żeby było wam łatwiej wyobrazić sobie ten smak, ale samo ciastko praktycznie było bezsmakowe. Delikatnie słodki krem oczywiście miał smak wanilii a rabarbarowy mus dobrze do niego pasował z lekką kwaskowatością – całość wyszła, jak danie główne, też bardzo ok. Lody pistacjowe były zupełnie neutralne w tym zestawieniu. Czułam chłód i smak śmietanki, ale to wszystko.

Naprawdę nie mam pojęcia, które z powyższych dań wpłynęło na mój żołądek w ten sposób (chociaż jestem niemal pewna, że to był groszek), bo wszystkie zaserwowane produkty jadłam już w innych postaciach, a jednak nieprzyjemny ból brzucha męczył mnie (i J. również) przez cały wieczór i część nocy. Muszę wam powiedzieć, że po tej przygodzie zrezygnowałam z udziału w kolejnej edycji festiwalu (jesień 2018), bo zwyczajnie bałam się powtórki.

Biorąc pod uwagę powyższe, czy uważam, że warto zjeść w La Brasserie Moderne? Myślę, że jak najbardziej tak. Chociaż zdecydowanie nie w czasie trwania festiwalu Restaurant Week. Jakość składników i zdolności kucharzy na pewno docenicie dużo bardziej, gdy nie będzie na nich ciążyć obowiązek wydania kilkudziesięciu dań w tym samym momencie oczekującym (i często niestety z roszczeniową postawą) gościom – wierzcie mi, nikt nie czuje się dobrze pod wpływem presji.

Wybrane dla Ciebie: