Co? Mam rysować po książce? Deptać i wyrywać strony?! W moim domu zawsze było zatrzęsienie książek i zostałam wychowana w szacunku do słowa pisanego. Za mną dopiero kilka stron wykonywania zadań ze „Zniszcz ten dziennik”, które w większym lub mniejszym stopniu są dla mnie istną męczarnią.
Postanowiłam się podzielić z Wami moim zapełnianiem dziennika sobą – jakkolwiek dwuznacznie to brzmi – i w każdą sobotę będę wrzucać opis tworzenia/niszczenia kilku kolejnych stron. Być może będę czasem potrzebowała Waszej pomocy do wykonania niektórych zadań a może Wy też niszczycie własny dziennik i chcecie pokazać swoje dzieło. Piszcie śmiało na Facebooku.
To przedostatni wpis z serii Zniszcz Ten Dziennik. Poprzednie znajdziesz TU.
Podniesiony. Opcja zęby była najwygodniejsza i najłatwiejsza. Jeśli można coś zrobić w łatwiejszy sposób, to po co sobie utrudniać?
Upływają sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata… Wszystko się kończy i zaczyna w tym samym momencie.
Wznoszę się, lecę, tam nad światem, gdzie tylko wspomnienia i tajemnica, gdzie tylko rozwodzić się z dylematem: czy żyć tak, czy inaczej – czy to różnica? (~ Mickiewicz)
Dziennik nie ma najlepszego papieru do pakowania prezentów.
Sznurek przywiązany i rozbujany.
Bębniąc ołówkiem uświadomiłam sobie, jak strasznie przeszkadza mi taki monotonny dźwięk. Brr.
Do połączenia stron użyłam taśmy izolacyjnej. Przez chwilę chciałam je ze sobą zszyć, ale chyba jestem na to zbyt leniwa. Taśma jest szybsza i miła w dotyku. #lubiętaśmę
Szycia niestety nie dało się uniknąć. Możesz podziwiać mój talent krawiecki.
Dokładnie tak rysuję, kiedy rozmawiam przez telefon. Czy ktoś jeszcze rysuje domki i labirynty? Co to może mówić o psychice? Czy to jakaś przepowiednia?
Chyba nie umiem pisać niedbale… Naskrobałam stare chińskie przysłowie (podobno). Jeśli strzelec spudłuje, niech tylko w sobie samym szuka przyczyny swego niepowodzenia. To zasada, którą kieruję się na co dzień.
A jak wygląda Twój dziennik?