Twarz muśnięta Photoshopem

Do sieci wyciekły zdjęcia Beyoncé bez retuszu! I co z tego? Nie ona pierwsza i nie ostatnia była i będzie poprawiana w reklamach i na zdjęciach do kolorowych pisemek. Chcemy oglądać ładne przedmioty i ładnych ludzi i dokładnie to dostajemy. Kupiłabyś krem reklamowany przez aktorkę z głębokimi zmarszczkami i pryszczami? Bo ja nie.

Z drugiej strony większość przeżywa ciężki szok: jak to, ona ma pory?! Ma. Jest zwykłym człowiekiem, więc ma. Trochę gorzej ma się kwestia ingerowania przez grafików w rysy twarzy. Zmiana kształtu żuchwy czy lekka korekta nosa ma bezpośredni wpływ na ogólny wygląd. Z tego powodu bardzo często mam problem z rozpoznaniem osób na zdjęciach. W krajach „białych” ludzi właściwie od zawsze dążyło się do pewnego wzorca: duże oczy, duże usta, mały nos.

Przykładem jest Angelina Jolie, która ostatnio zgarnęła tytuł najpiękniejszej kobiety dekady. Słusznie? Według mnie tak. Nawet bez makijażu wygląda rewelacyjnie, czego nie można powiedzieć o większości gwiazd. Dążenie do tego ideału sprawia, że nie tylko profesjonalni graficy w kampaniach marketingowych czasem przeginają z poprawianiem natury. Z programami graficznymi (mniej lub bardziej komercyjnymi) bawią się nawet nastolatki z gimnazjum.

Na niektóre zdjęcia aż przykro patrzeć, bo co można poprawić u czternastoletniej dziewczynki? Zmarszczki? Niedoskonałości cery można wyeliminować delikatnym makijażem a nie tworzyć sztuczną, wirtualną twarz. Bo niestety, ale rzeczywistość często daleko odbiega od zdjęć. Okłamują innych i siebie, dodatkowo zaczynając nienawidzić swoją naturalność.

Czy powinno tak być, że kobieta patrząc na reklamę ze znaną twarzą nie zauważa ciężkiej, wielogodzinnej pracy grafików i PR-owców a dostrzega tylko nieskazitelną cerę na doskonałej buzi i obiera sobie cel: wyglądać dokładnie jak ona?

02                    źródło zdjęcia: glamya.com

Wybrane dla Ciebie: