Tajemniczy zamek, cz. 2

tajemniczy zamek

Jaką historię skrywają stare kamienne mury? cz. 2

<- czytaj cz. 1.

Nie zdążył opanować grymasu zaskoczenia i przez ułamek sekundy poczułam się jak natręt. Pewnie spodziewał się całej gromady nadzianych znajomych, którzy szukają coraz to nowych rozrywek.

 – Cóż. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się jednej osoby. – co ty nie powiesz. – Na dodatek kobiety. – czyżby na dodatek szowinista?

 – Skoro już sytuacja się wyjaśniła… – chyba cały czas układa wszystkie klocki w głowie. – Mów mi Tom. Czy pomóc ci z bagażem?

Dalej pamiętam tylko to, że coś zaczął mówić coś o zabytkowych schodach, pokoju na poddaszu i chyba skomentował wielkość mojej walizki. W krótkich przerwach między ciszą a ciemnością słyszałam wycie wiatru, czyjś krzyk z przerażenia i czułam zimno rozchodzące się po całym moim ciele. Jednocześnie nie mogłam ruszyć nawet palcem. Zwyczajnie nie miałam na to siły.

Przebudzona nagłym szarpnięciem szybko usiadłam na łóżku i zrobiłam głęboki wdech do krzyku, aż rozbolały mnie płuca. Jasne promienie słońca widoczne przez szczeliny w mięsistych zasłonach podpowiedziały mi, że musiałam spędzić tu całą noc. Szybko omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Wielkie i niesamowicie wygodne łóżko stało na środku, naprzeciwko okien zajmujących całą szerokość pokoju. Podążając wzrokiem za snopami światła spojrzałam na podłogę z surowego dębowego drewna. Zawsze o takiej marzyłam. Po prawej stronie łóżka zauważyłam dizajnerski szklany stolik na trzech metalowych nóżkach. Na blacie stała szklanka wody, po którą w tej chwili ochoczo sięgnęłam.

Mimo grafitowych ścian, pokój wydaje się duży i przestronny. O ścianę, przy drzwiach po lewej stronie, stoi oparte duże lustro w czarnej, grubej ramie a dalej wiszą trzy niewielkie obrazki przedstawiające czarne kropki w losowych ustawieniach. Pewnie jakaś sztuka nowoczesna. Pod obrazkami stoi niewielka toaletka z dwiema szufladami. Ścianę po prawej stronie zajmują jedynie dwie pary drzwi. Jedne podwójne ze szronionego szkła, a drugie z ciemnego drewna, które właśnie zaczęły się uchylać. Odruchowo podciągnęłam kołdrę pod szyję i z ulgą poczułam, że ubrania nadal mam na sobie. W drzwiach stanął Tom.

 – Obudziłaś się. – w głosie wyczułam bardziej ulgę niż zniecierpliwienie.

 – Nie da się ukryć. Co się wczoraj stało, że położyłeś mnie do łóżka? I chyba nie jesteśmy w zamku?

Spojrzał na zaciągnięte zasłony i po chwili milczenia potrząsnął głową. Wszedł do pokoju i dotknął ściany przy drzwiach. Zauważyłam, że uruchomił panel sterowania… Domem? Ciężkie zasłony zaczęły się powoli rozsuwać przy cichym akompaniamencie szumu prowadnic. Moim oczom ukazał się niesamowity widok rzeki iskrzącej się w słońcu i niesamowita zieleń lasu rozciągającego się po drugiej stronie brzegu. Tom ponownie skupił na mnie wzrok.

 – Zejdź na dół. Powiem Ci wszystko przy śniadaniu.

I wyszedł zostawiając otwarte drzwi. No i tyle z tej wzniosłej chwili. Zupełnie nie rozumiem, czemu ten człowiek powoduje we mnie takie wewnętrzne napięcie. Chyba powinnam go przeprosić za moje bojowe nastawienie. Może to ten cały wyjazd, który zupełnie rozminął się z moimi oczekiwaniami. Sama nie wiem. Śniadanie. To znaczy, że muszę pożegnać się z tym mięciutkim posłaniem. Spojrzałam na szklane drzwi. Tam pewnie musi być łazienka. Ostrożnie opuściłam bose stopy na podłogę, która okazała się być przyjemnie ciepła. No tak, słońce zrobiło swoje. Stojąc po środku pokoju rozejrzałam się ponownie, tym razem w poszukiwaniu walizki. Znalazłam ją na podłodze, leżącą w nogach łóżka. Odblokowałam zamek kodem i wyjęłam ze środka czerwone miękkie mokasyny. Ruszyłam na podbój łazienki.

Po rozsunięciu szklanych drzwi przez chwilę stałam i patrzyłam oczarowana na pomieszczenie z pewnością większe niż salon w moim mieszkaniu na obrzeżach Londynu. I to okno. Zajmowało całą ścianę, podobnie jak to w sypialni. Podeszłam do czarnej wanny w kształcie łzy, która zajmowała centralny punkt łazienki wyłożonej dużymi białymi płytami. Przy czubku „łzy” stał prosty i bardzo elegancki kranik. Pod oknem stał długi, obity białym pluszem szezląg na czarnych nóżkach. Przy wezgłowiu na podłodze leżał stosik aktualnych czasopism a obok nich wąski szklany wazon z wstawionym żółtym tulipanem. Dla takiego widoku zza okna zdecydowanie warto przedłużyć czas spędzany w łazience. Z przyjemnością będę obserwować tutejszy zachód słońca leżąc w ciepłej, pachnącej kąpieli. Zbliżyłam się do długiej umywalki i z ulgą dostrzegłam zapakowaną szczoteczkę i małą tubkę wybielającej pasty do zębów. Tych dwóch rzeczy zawsze zapominam zabrać ze sobą w podróż. Na metalowej poręczy pod umywalką wisiały dwa duże, bardzo puszyste ręczniki i jeden mały.

Skonstatowałam, że tutaj wszystko było bardzo ładne, bardzo luksusowe i z pewnością bardzo drogie. Szybko umyłam zęby, poprawiłam włosy przeglądając się w podłużnym lustrze i ruszyłam na śniadanie. Po wyjściu z pokoju nie miałam wątpliwości, że oto mam przed sobą te zabytkowe schody. Dokładnie takie, jakie przedstawia się na tych wszystkich filmach o księżniczkach. Całe drewniane z bogato zdobionymi poręczami. Szerokie na dole, lekko zwężające się przy podeście i rozchodzące się w dwie strony, które ostatecznie wyprowadzają wchodzącego na balkon pietra z sypialniami. Koniecznie muszę porobić im zdjęcia. Być może umieszczę je nawet w mojej książce.

Do jadalni trafiłam bez problemu – byłam tak głodna, że prowadził mój żołądek, doskonale wyczuwając kierunek, z którego dobiegał zapach ciepłych rogalików i kawy. Tom siedział z tabletem w dłoni i wydawał się bardzo zaczytany.

 – Cześć. – Wydałam z siebie skrzeknięcie spowodowane zaschniętym gardłem. Szybko odkaszlnęłam. – Cześć. Rzeczywiście piękne schody.

 – Witaj wśród żywych. Tak, są niesamowite. Jeśli będziesz chciała, opowiem Ci później pewną historię z nimi związaną. – ochoczo pokiwałam głową – Ale teraz lepiej coś zjedz a ja powiem Ci, co się wczoraj stało. Niestety kawa jest już zimna. Co ostatnie pamiętasz z wczorajszego popołudnia?

 – Cóż, najpierw ktoś obficie ochlapał mnie błotem. – No nie mogłam powstrzymać tej drobnej złośliwości. – A później… Ostatnia rzecz, to jak wziąłeś moją walizkę. Następna rzecz, to już obudzenie się rano.

 – Zemdlałaś. Właściwie nie wiem, czy to jest dobre określenie. Odpłynęłaś całkowicie. Natychmiast zadzwoniłem do znajomego lekarza, który znalazł objawy wycieńczenia organizmu i skrajnego wychłodzenia. Nigdy wcześniej nie miałaś czegoś podobnego?

 – Nie przypominam sobie. – podsumowałam próby wygrzebania podobnego zdarzenia z pamięci.

 – W takim razie to musisz być Ty. – stwierdził z obojętnością i czymś na kształt żachnięcia.

 – Ja?

 – Tak. Widzisz – zawiesił głos – z tymi schodami wiąże się pewna tajemnica. I ta tajemnica ma coś wspólnego, jak możemy się domyślać na podstawie wczorajszych wydarzeń, z Tobą.

… cdn.

Wybrane dla Ciebie: