Samba

Wszystkie umieszczane przeze mnie recenzje filmów, książek i innych, będą zawierać dokładny opis fabuły – łącznie z zakończeniem. Ta również.

Chcesz mieć niespodziankę? Nie czytaj!

7672864.3
                    źródło zdjęcia: filmweb.pl

Wesele, zabawa, radość, taniec, muzyka – tak zaczyna się film. Kamera kieruje nas wgłąb hotelowej restauracji. Im dalej nas prowadzi, tym bardziej  wszystko milknie, staje się szare, zwykłe i lekko przygnębiające. Kiedy dociera do zmywaka, widzimy czarnoskórego imigranta – tytułowego Sambę. Od dziesięciu lat nielegalnie przebywa na terytorium Francji starając się o papiery, które są niezbędne do podjęcia normalnej pracy. Wracając nocą do domu zostaje zatrzymany i zamknięty w ośrodku dla uchodźców. Tam poznaje Jonasza, który opowiada mu historię o dziewczynie, w której się zakochał dwa lata wcześniej. Prosi bohatera o pomoc w odnalezieniu jej.

Alice pracuje od piętnastu lat jako rekruter, ale obecnie przebywa na urlopie zdrowotnym – dopadło ją wypalenie i czasem ponoszą ją emocje. Częścią terapii jest głaskanie koni. W czasie urlopu jest wolontariuszką w stowarzyszeniu zajmującym się pomocą nielegalnym imigrantom. Razem z Manu (stażystką w stowarzyszeniu) idą zebrać informacje do ośrodka dla imigrantów, gdzie od kilku dni przebywa Samba. Są dwie ważne zasady, które warto przestrzegać: nie angażować się emocjonalnie i nie podawać numeru telefonu. Alice jednak jest pod wrażeniem wielkich, ciepłych oczu ciemnoskórego mężczyzny i… Łamie obie.

Manu i Alice zbierają dowody do sądu, żeby Samba mógł dostać upragnione prawo do pobytu i jednocześnie możliwość godnego życia. Niestety wniosek zostaje odrzucony i nasz bohater wychodzi na wolność, ale z nakazem opuszczenia kraju w dłoni. Oczywiście nie wyjeżdża. Nie może już wrócić do pracy w kuchni i w tym momencie możemy zobaczyć, jak wygląda walka o pracę wśród imigrantów. Tylko kilka miejsc wolnych – chętnych do pracy kilkudziesięciu. Kto pierwszy ten lepszy. Do tego dochodzą podrobione papiery, prowadzące do życia pod nieswoim nazwiskiem i częsta jego zmiana. Samba mieszka u swojego wujka, który pracuje jako kucharz w hotelu z początku filmu. Obaj zajmują mieszkanie wielkości małego pokoju w bloku.

Bohater szuka każdej pracy, nawet jednorazowej. Ma lęk wysokości, ale poznany w kolejce do urzędu pracy Walid (Algierczyk udający Brazylijczyka) swoją przebojowością załatwia mu pracę przy myciu okien wieżowca. Później jest sortownia śmieci, która nie jest pracą marzeń. W między czasie praca na budowie, przy kładzeniu asfaltu, w ochronie centrum handlowego – cokolwiek, byle mieć za co jeść. Do tego dochodzi codzienny lęk o bycie złapanym przez patrol służb imigracyjnych.

W końcu Samba przychodzi do stowarzyszenia, żeby szukać pomocy w sytuacji, w której przestaje sobie radzić. Jest zagubiony i niepewny swojej przyszłości. Kraj, który miał być rajem, zaczyna stawać się polem do walki o każdy dzień. Dodatkowo ma kaca moralnego, bo udaje mu się odnaleźć „dziewczynę” Jonasza, która zabiera go na wycieczkę do swojego łóżka. Alice daje mu kilka standardowych rad jak przetrwać rok, bo dopiero po roku Samba może ponownie złożyć podanie o kartę pobytu. On jest sfrustrowany, bo bez pracy nie ma za co jeść, ona jest sfrustrowana, bo wie, że nie ma wyjścia z tej sytuacji. Zaczynają na siebie wrzeszczeć, ale kilka minut później już stoją przytuleni. Zauważa to Manu – wyznająca zasadę nieangażowania się, która sama poleci na Walida.

Stowarzyszenie organizuje spotkanie taneczne, podczas którego pracownicy (urzędnicy) bawią się i siedzą przy jednym stole z imigrantami, których na co dzień obsługują. Śmieją się, rozmawiają – ta scena pokazuje, że kraj pochodzenia nie ma wpływu na umiejętność dobrego funkcjonowania wśród rodowitych mieszkańców. Trzeba tu wyraźnie podkreślić, że w filmie nie są pokazani ci źli imigranci, którzy za wszelką cenę (nawet czyjegoś życia) chcą przeforsować swój styl życia w nie swoim kraju.

Wreszcie Alice i Samba umawiają się na swoją pierwszą randkę. Jego wujek chce odebrać mu radość spotkania, bo sam jest nieszczęśliwy przez wieloletnie życie na uboczu społeczeństwa – po omyłkowym aresztowaniu traci pracę w kuchni. Bohater jednak wychodzi szczęśliwy, bo właśnie robi krok do spełnienia swoich marzeń. Pod drzwiami czeka na niego Jonasz, który dostał kartę uchodźcy politycznego. Zaprasza Sambę na drinka i mimo wyraźnych sprzeciwów nie dopuszcza odmowy. Po wyjściu z baru nadal nie odpuszcza i w połowie drogi informuje bohatera, że wie o jego zdradzie. Zaczyna się bójka, która ma swój finał w wodach kanału.

Alice dostaje informację o utonięciu czarnoskórego imigranta i idzie do wujka Samby, który wie niewiele więcej. Okazuje się, że utonął Jonasz a Samba ma na sobie jego kurtkę. Teraz obaj wiedzą, że jedynym wyjściem jest wyjazd daleko od Paryża i rozpoczęcie życia na nowo. Alice odwozi ich na dworzec autobusowy i kiedy wsiada smutna do swojego samochodu z kurtką Jonasza w ręku doznaje olśnienia. Przeszukuje kieszenie i znajduje portfel z prawdziwą kartą uchodźcy wojennego. Wraca do autobusu. Rozwiązanie jest tylko jedno – Samba musi przejąć tożsamość Jonasza, żeby mogli być razem. Alice wraca do swojej pracy a Samba znajduje legalne zatrudnienie w kuchni siedziby Gwardii Narodowej. Oboje szczęśliwi.

Genialny film. Trochę komedia romantyczna (często nie da się powstrzymać śmiechu), trochę dramat (kiedy spróbujemy postawić siebie w miejscu bohatera). Świetnie dobrana muzyka uzupełniała doskonale grane sceny. W trakcie mamy rozważania nad właściwością dokonywanych wyborów i ich konsekwencjami.

Moim zdaniem film nie dotyczy „problemu” imigracji ogólnie, ale przybliża walkę o przetrwanie w obcym państwie. Przyjeżdżasz w poszukiwaniu lepszego życia – w jakimś sensie jest ono lepsze, bo nie siedzisz w zadupiastej afrykańskiej wiosce, ale bez prawa pobytu nie masz możliwości do zapewnienia sobie nawet podstawowych warunków do funkcjonowania. Imigranci na filmie są przesympatyczni, są dobrymi ludźmi i jedyne czego chcą to nawet najgorszej pracy, ale legalnej.

W obliczu coraz większej ilości groźnych sytuacji, które są bezpośrednio powodowane przez imigrantów (muslimy) ciężko jest dyskutować na temat przyznawania prawa pobytu każdemu, kto wjeżdża do kraju. Po projekcji filmu temat próbował zgłębić profesor filozofii z UW (chyba), ale sytuacja, w której mogę zginąć w zamachu bombowym jest według mnie (i zdecydowanej większości ludzi na sali) średnim tematem do rozważań a raczej powinien skłonić do szybkiego szukania realnego sposobu do rozwiązania tej kwestii.

Ocena:

  • komedia romantyczna 7/10
  • dążenie do szczęścia 10/10
  • skłonienie do refleksji 9/10

Wybrane dla Ciebie: