List do przyjaciela

Dzisiaj jesteśmy dorośli.

Poważni.

Jak wszyscy mamy swoje problemy i zmartwienia. Jesteśmy przesadnie poważni, bo ktoś kiedyś nam powiedział, że nie wypada cały czas żartować, śmiać się… Być szczęśliwym. Pamiętasz ten moment? To jest zamazane, bo chyba proces zabijania wewnętrznego dziecka jest długotrwały. Ciągłe powtarzanie: bądź ciszej, nie śmiej się tak głośno, nie biegaj, zobacz jakie tamte dzieci są grzeczne. Tak. Są ciche, nie uśmiechają się, nie rozmawiają głośno po dziecięcemu. Są grzeczne. Czy są szczęśliwe?

Czy pamiętasz ich tęskny wzrok, kiedy obserwowały nasze szaleństwa, piski szczęścia i niczym nie hamowany śmiech beztroski? A przypominasz sobie, kiedy budowaliśmy swoją własną bazę, do której nie miał wstępu nikt inny? My tam wspólnie rządziliśmy. To było nasze schronienie, tylko nasze miejsce, nasza tajemnica. Gdzie godzinami rozmawialiśmy o tym, co będziemy robić, kiedy już dorośniemy. Pamiętasz, że baza nadal miała być w naszej przyszłości?

I te zabawy na dworze. Od rana do wieczora, kiedy nie przeszkadzał głód, upał i zmęczenie. Chcieliśmy spędzać czas ze sobą, bo to dawało nam radość. I zabawy w wojnę! Pamiętasz to? Oglądaliśmy „Czterech pancernych i psa” – wszystkie odcinki. I chcieliśmy być tacy, jak oni. Być ze sobą, nieważne co się stanie. Wspierać siebie nawzajem i bronić swojego terenu. Ten wielki arsenał broni złożony ze zbieranych patyków. Ta broń miała dla nas moc. Nie możesz tego zapomnieć!

A nasza gra w piłkę? Kiedy obronienie bramki było najważniejszą rzeczą na świecie? Piłka nigdy się nie nudziła. Nawet kiedy byliśmy brudni i spoceni. Kiedy słońce zaczynało zachodzić a nas ogarniał smutek, że trzeba będzie rozstać się na całą, długą noc. Że zobaczymy się dopiero następnego ranka, żeby znowu wspólnie biegać po jeszcze wilgotnej od rosy trawie. Następnego dnia czekały na nas kolejne zabawy, które wymyślaliśmy sami. Wiem, że to pamiętasz.

Zamknij oczy, przywołaj to lato jak za naszych dziecięcych czasów. Ciepłe promienie słońca muskające nasze roześmiane, uniesione do nieba twarze. Smak porzeczek zrywanych prosto z krzaczka, smak słodkich jabłek, po które wchodziliśmy na drzewa, smak dojrzałych czereśni, których sok barwił nasze palce na czerwono. Roześmiej się tak, jak śmialiśmy się razem uradowani z kolejnej wygranej wojny z dzieciakami z sąsiedztwa. Szaleństwa w spadających jesienią liściach, budowanie bałwanów i igloo…

Cały czas jesteśmy tymi dziećmi, ale budujemy wokół nich więzienie z drogich ubrań, których nie chcemy zniszczyć. Z zapachu perfum, który jest piękny, ale czy nie piękniejszy jest zapach nadepniętej, porannej trawy na początku lata? Z naszych codziennych obowiązków, które nakładamy na siebie sami i zrzucamy na nie winę za brak uśmiechu na twarzy.

Dzisiaj jesteśmy dorośli.

Poważni.

źródło zdjęcia: pixshark.com

Wybrane dla Ciebie: