Co wie o Tobie Google

Nie tylko to, co wpiszesz w wyszukiwarkę. Co jeszcze?

Otwierasz przeglądarkę i wpisujesz w Google serię słów kluczowych. Otrzymujesz porcję wyników. Otwierasz kolejne linki, przeglądasz strony często znajdując to, czego szukasz, czasem z rosnącym zniecierpliwieniem wystukujesz na klawiaturze nowe słowa, które tym razem powinny skutecznie wskazać Ci właściwą stronę. Następnie otwierasz Facebooka i… Widzisz propozycje stron lub bezpośrednie reklamy tego, czego przed chwilą szukałeś. Nie będę Cię zanudzać opowieściami o ciasteczkach, ale co wtedy, jeśli tylko o czymś myślisz a po chwili na jednej ze stron pojawia się reklama DOKŁADNIE dostosowana do obiektu Twoich rozważań?

Wielka teoria spiskowa? Illuminati confirmed? Truman Show w prawdziwym świecie? Wyszukiwarka bazuje na Twoich preferencjach, wynikających z historii wyszukiwania, filmów oglądanych na youtube, czytanych blogach i stronach internetowych. Wie również, jaki rodzaj pornosów lubisz najbardziej, co prawdopodobnie jadłeś dzisiaj na obiad, które książki przeczytasz i wszystkie pozostałe sprawy, o których nawet nie myślisz w momencie korzystania z Internetu, bo są zbyt codzienne. Ale Google lubi znać wszystkie Twoje sekrety i nie rozumie słowa prywatność.

Do tego stopnia, że śledzi wszystkie Twoje poczynania w sieci. Zbierając to wszystko do kupy, można by stworzyć całkiem porządny portret psychologiczny i zaobserwować, w jaki sposób zmieniało się Twoje życie na przestrzeni ostatnich pięciu lat. Gdyby ktoś chciał wykorzystywać te dane przeciwko ludziom… No ale to już moje skłonności do wyobrażeń o kilku osobach rządzących całym światem (i dokładne planowanie nie tylko dobrych rzeczy, ale też wojen). Chyba napiszę o tym książkę. Najbardziej jednak niepokoi mnie jedno.

Kiedy widzę reklamy zupełnie niedopasowane do mojego profilu. Coś, czego nie wyszukuję ani nie odwiedzam stron w tych tematach. Wystarczy, że z kimś rozmawiam na dany temat i Bach Jan Sebastian – przez tydzień jestem katowana reklamami dotyczącymi właśnie kwestii poruszanych w tych rozmowach. Rozmowach? Wystarczy, że przez chwilę o czymś pomyśleć. Przykład? Kilka miesięcy temu dosłownie przez dwie-trzy sekundy pomyślałam „ciekawe jakby to było mieć dziecko”. I tyle. Po kilku godzinach dowiedziałam się, jakie są rodzaje wózków, pampersów, karm i mlek oraz innych rzeczy, które kompletnie nie leżą w kręgu moich zainteresowań.

Myślisz, że to moje widzimisię? Być może przesadzam, ale podobne spostrzeżenia miało wiele osób, z którymi akurat na ten temat schodziła rozmowa. Ktoś kiedyś wspomniał artykuł, w którym (prawdopodobnie) entuzjasta wszelakich teorii spiskowych opowiadał o podsłuchach montowanych w telefonach. To akurat wydaje mi się mocno przesadzone. Ale te reklamy pojawiające się po rozmowach… Masz podobne doświadczenia?

comyslisz

Wybrane dla Ciebie: