Relacja z Blog Forum Gdańsk 2015 #BFGdansk

blog forum gdańsk

Jak można pisać własną relację o wydarzeniu, na którym nie było się fizycznie? To możliwe dzięki świetnemu pomysłowi transmitowania konferencji Blog Forum Gdańsk na żywo. Jeśli piszecie blogi, a z jakiegoś powodu (to musiałoby być co najmniej porwanie przez UFO) nie widzieliście jeszcze nagrań z paneli tegorocznego BFG, macie możliwość nadrobić to TU.

Największe poruszenie wzbudził panel z pierwszego dnia, do którego zostali zaproszeni dziennikarze: Michał Broniatowski, Grzegorz Miecugow, Filip Niedenthal. Celem tej rozmowy miało być udostępnienie wartościowej wiedzy dziennikarskiej blogerom, żeby wykorzystali ją do tworzenia jeszcze lepszych treści. Wyszło… Sama nie wiem co. Być może w trakcie słuchania na żywo emocje słuchaczy były wyższe, może nastąpiło łapanie za słówka i usilne szukanie podtekstów a może rzeczywiście dziennikarze starali się dogryźć blogerom? Nie wiem jaka jest prawda, ale w moim odczuciu nic takiego nie miało miejsca. Z panelu nie dowiedziałam się właściwie nic nowego, bo przedstawione „zasady” dobrego dziennikarstwa są na tyle uniwersalne, że powinien z nich korzystać każdy – zwłaszcza, jeśli chodzi o używanie języka polskiego.

Skoro o języku polskim mowa, to wspaniały był panel z udziałem prof. Jerzym Bralczykiem. Wiem, że nie jestem jedyną osobą, która mogłaby codziennie słuchać inteligentnych i niezwykle wciągających opowieści o posługiwaniu się słowem. Czym różni się komunikacja tradycyjna od komunikacji w Internecie? Według mnie podstawową kwestią jest dbałość o to, co się mówi i co się pisze – jedni są przy tym bardzo dokładni, inni traktują to jako zło konieczne, którego przecież można uniknąć. Nie jest tak, że każdy lub większość użytkowników sieci nie dba o język. To wszystko zależy od tego, co i gdzie się czyta. Tak jak w prawdziwym świecie – stojąc pod budką z piwem można narzekać na zatrważającą liczbę meneli w Polsce, a można pójść do opery, gdzie jest menel 0%.

A czemu by nie video? Coraz więcej blogerów nawiązuje flirt z YouTube, bo to kolejna możliwość wyrażania siebie – obrazem i dźwiękiem. Wywoływanie emocji u czytelników/widzów w jeszcze jeden sposób. O emocjach w tworzeniu materiału pięknie opowiadał Włodek Markowicz. Jedną z ważniejszych rzeczy było to, żeby tworzyć treści zgodne z tym, jakim się jest w środku. Podążać za wewnętrznym głosem a z pewnością znajdą się osoby, które to docenią. Absolutnie się z tym zgadzam, bo nie ma gorszego uczucia niż to, które pojawia się w momencie udawania kogoś innego.

Z tworzeniem treści video nierozerwalnie łączy się montaż. Oczywiście – można nagrywać jak leci i wrzucać to prosto w Internet, jednak powstały twór będzie daleki od strawności. Maciej Dąbrowski dosyć dobitnie zaprezentował możliwości, jakie niesie ze sobą opanowanie sztuki montażu. Nie jest to coś, czego można nauczyć się słuchając wielogodzinnych wykładów. To umiejętność, którą najlepiej wypracować samemu na „żywym organizmie”. Nie ma co się oszukiwać – praktyka czyni mistrza.

Coś, co wyszło super, to prelekcja Austina Kleona o… Kradzieży. Przedstawił bardzo ciekawe spojrzenie na znany wszystkim twórcom temat – kreatywność. Każdy, kto tworzy treści, staje czasem przed ścianą (tzw. odpływ weny) i myśli, że przecież wszystko zostało już powiedziane. Austin to potwierdza, ale jednocześnie zachęca do korzystania z już istniejących tematów. Nie, nie. Nie kopiujesz tekstu zmieniając pojedyncze słowa. Cała sztuka polega na tym, żeby obserwować świat, zbierać najlepsze pomysły i na podstawie swoich doświadczeń i przemyśleń tworzyć coś własnego.

Jak to wszystko by się zaczęło, gdybym była na miejscu? Pomyślmy…

9:00 – otwarcie rejestracji. W holu pojawiają się kolejne twarze. Niektóre bardzo znane, przechodzące z wyrazem pewności siebie na twarzy i oczekiwania na spotkanie znajomych, z którymi na co dzień widzą się jedynie w Internecie. Większość twarzy rozpoznaje się bez trudu, dostrzegając pośród nich również te nowe, nieco wystraszone z obecności na tej konferencji po raz pierwszy. I wtedy wchodzę ja – cała na biało. Wszystkie oczy w jednej chwili zwracają się ku mnie z błyskiem uwielbienia i znieruchomiałe w oczekiwaniu. Stawiam kolejne kroki przybliżające mnie do odebrania mojego własnego identyfikatora. Kątem ucha słyszę narastające, podniecone szepty „to ona”. Odwracam się i wtedy zalewa mnie atakująca fala fleszy aparatów wycelowanych w moją twarz – pragnąca więcej i więcej mojej atencji. I wtedy dzwoni budzik.

Wybrane dla Ciebie: